Recenzja serialu Fallout - zapraszamy na Pustkowie
Filmy na podstawie gier nigdy nie radziły sobie jakoś wyjątkowo dobrze. Nie mówię, że wszystkie były przeciętniakami, bo trafiały się nieźle zrealizowane, ale większość jednak nie spełniała oczekiwań fanów i finalnie szybko o nich zapominano. Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku seriali. W ostatnim czasie na popularnych platformach do streamingu pojawiło się wiele wyśmienitych pozycji, a od dziś dostępna będzie kolejna. W godzinach nocnych (o 3:00 z dziś na jutro) na Amazon Prime TV pojawi się serial w uniwersum gry Fallout. Mieliśmy już okazję obejrzeć wszystkie 8 odcinków wchodzących w skład pierwszego sezonu, a poniżej znajdziecie nasze wrażenia z seansu.
Akcja serialu Fallout rozgrywa się oczywiście na pustkowiach Stanów Zjednoczonych Ameryki. Powstają one w wyniku potężnych eksplozji nuklearnych, a część ludzi przed efektami tychże wybuchów ukrywa się w specjalnie przygotowanych schronach, nad którymi pieczę trzyma korporacja zwana Vault-Tec. Jedną z bohaterek cyklu dostępnego na Amazon Prime TV jest mieszkanka takiego schronu, a dokładnie schronu numer 33: Lucy (wciela się w nią Ella Purnell).
Dziewczynę poznajemy w momencie gdy ma wyjść za mąż. Robi to z mieszkańcem innego schronu, albowiem w ramach tego samego geny nie są na tyle zróżnicowane, by było to możliwe. Baraszkować z kuzynostwem niby można, co otwarcie powiedziano, ale założenie rodziny to całkiem inna bajka. Dlatego Lucy hajtnąć ma się z kimś ze schronu numer 32. Wszystko idzie początkowo dobrze, ale ceremonia zostaje przerwana przez bandziorów, którzy jakimś sposobem wchodzą pod ziemię i porywają ojca Lucy. Niewiasta decyduje się zatem na niebezpieczny krok, wyruszając na powierzchnię, by go odnaleźć.
Tak mniej więcej zaczyna się wątek fabularny serialu Fallout, a w miarę upływu czasu poznajemy kolejnych uczestników tej mocno pieprzniętej opowieści. Są wśród nich m.in. naukowiec skrywający mogącą uratować świat tajemnicę; Ghoul (gra go Walton Goggins), który niegdyś był aktorem, a teraz bawi się w rewolwerowca rodem z Dzikiego Zachodu i próbuje przetrwać na wszelkie możliwe sposoby; oraz członek Bractwa Stali, który w zaskakujących okolicznościach mianowany zostaje na rycerza, gdy jego przełożonego – niczym puszkę z konserwą – otwiera zmutowany niedźwiedź. Pancerz bojowy okazuje się w obliczu siły zwierza nieskuteczny, choć finalnie Maximus (tak zwie się nasz trzeci bohater, a wciela się w niego Aaron Moten) na tragedii korzysta.
Fabularnie Fallout daje radę i w sumie fajnie wpisuje się w kanon świata rozwijanego obecnie przez firmę Bethesda, a zainicjowanego pod koniec ubiegłego tysiąclecia przez studio Interplay. Dużo tu brutalnych scen, sarkastycznych wypowiedzi i mrocznego humoru. Aktorzy wyśmienicie spisali się w swoich rolach, a specjaliści od efektów idealnie odtworzyli zarówno klimat schronów, jak i Pustkowie. Wszystko, począwszy od charakterystycznych wrót schronów, przez Pip-Boya, po kombinezony wygląda tak, jak powinno. Widać, że pieczę nad filmowcami sprawował ktoś, kto ogarniał temat i dobrze czuł się w uniwersum należącym do Bethesdy.
Na pierwszy sezon serialu składa się w sumie 8 odcinków, a wszystkie ogląda się bardzo dobrze. Są momenty nieco bardziej przegadane, jakby wolniejsze, ale oczywistym jest, że filmowcy musieli zarysować świat i bohaterów, by nieco bardziej się w nim „bawić” w odcinkach i sezonach kolejnych. Na plus na pewno są dwa ostatnie epizody, w których poznajemy odpowiedzi na pytania pojawiające się na początku. Nie ma jakiś zaskakujących, przeogromnych twistów, ale fabuła jest na tyle ciekawie skonstruowana, że do samego końca nie bardzo wiadomo co będzie się działo i w jaki sposób. Po finale chciałem więcej, co jest dobrym prognostykiem na przyszłość.
Scenariusz, scenariuszem, ale bardzo podobało mi się też podejście autorów serialu do efektów specjalnych. Wiadomo że ich tu nie brakuje, ale po pierwsze są bardzo charakterystyczne, a po drugie nie są upychane wszędzie, gdzie się da. Jeśli jest już jakieś CGI, jak np. wtedy, gdy nasi bohaterowie starają się odzyskać coś cennego z brzucha przedziwnego stwora, to jest ono świetnie wpasowane w świat. Naprawdę nie sposób się do czegokolwiek przyczepić, zarówno jeśli chodzi o zdjęcia, jak i efekty specjalne oraz udźwiękowienie, które doceniałem dzięki zestawowi od firmy Sonos, na który składa się soundbar Sonos Arc, subwoofer Sonos Sub Gen 3 oraz dwa głośniki surround, Era 100! Doznania dzięki nim były najwyższych lotów.
Podsumowując, serial Fallout naprawdę wart jest obejrzenia, a zdecydować na to powinni się nie tylko fani uniwersum (jakakolwiek wiedza nie jest potrzebna), ale ogólnie osoby lubiące dobrą telewizję akcji w postapokaliptycznych klimatach. Pamiętajcie tylko, że to nie serial dla młodszych widzów, bo nie brakuje w nim pełnych przemocy i brutalnych scen. Ja z niecierpliwością czekam na to, aż odcinki pojawią się w Prime TV, by obejrzeć wszystkie jeszcze raz. Przedpremierowy streaming nie był najwyższej jakości i to w sumie jedyny zarzut, jaki mam wobec produkcji.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler