Jak wspomniałem, mapa świata w Rise of the Ronin jest spora i upakowana aktywnościami. Są tu typowe zapchajdziury, pokroju przysług dla napotkanych NPC’ów, a także przeróżne znajdźki oraz np. mini-gra, w trakcie której poprawiamy swoje umiejętności strzeleckie. Jest tego autentycznie całe mnóstwo, ale osobiście nie czułem potrzeby by się tymi dodatkowymi aktywnościami zajmować. Nie tylko ze względu na ich dużą powtarzalność, ale także z powodu mizernej jakości nagród, jakie za nie otrzymywałem. Co z tego, że poświęciłem kilkanaście minut na poszukiwanie składników leczniczych albo tachanie drewna na opał. Co z tego, że uratowałem przed wściekłymi wilkami mieszkańca wioski. Nagrodą za te czynności (zresztą nie tylko za nie) była najczęściej broń lub wyposażenie o – jak dobrze poszło – nieco wyższym poziomie od tego, którym aktualnie dysponowałem. Lootu jest w grze tyle, że czasem ciężko się w nim połapać, a dodatkowym utrudnieniem jest fakt, iż większość to bezużyteczny złom. Można się go co prawda pozbywać u handlarzy lub rozkładać na czynniki pierwsze, ale wymaga to zdecydowanie zbyt dużo czasu i dlatego pod koniec zabawy mój bohater taszczył ze sobą całe tony bezużytecznego dziadostwa.
Na szczęście, to jak sprawnie się tymże orężem posługujemy jest całkiem inną kwestią. Studio Team Ninja składa się ze specjalistów w grach akcji. Jego deweloperzy mają za sobą m.in. wyśmienitą serię Ninja Gaiden, a także wymagające i dynamiczne NiOh. Nie powinno być zatem dla nikogo zaskoczeniem, że w przypadku Rise of the Ronin także dali radę i system walki jest efektowny, rozbudowany i angażujący.
Podstawą toczenia pojedynków (przynajmniej tych otwartych) jest kilka zróżnicowanych rodzajów broni, w tym m.in. katana oraz włócznia. Każdy typ oręża ma do siebie przypisane kilka różnych stylów walki, a te natomiast należy dobierać w zależności od tego, z jakim oponentem mamy do czynienia. Niektórzy mogą być odporni na jakiś konkretny styl lub broń, a w związku z tym zadawanie im obrażeń będzie mocno utrudnione, bądź nawet praktycznie niemożliwe. Właściwie dobrany styl jest naprawdę kluczowy, a jako że jest tego sporo (katana ma aż 8), trzeba poświęcić nieco czasu na to, by we wszystkich się połapać.
Walka w Rise of the Ronin – jak wspomniałem – jest bardzo szybka i dynamiczna. Ciosy wyprowadzamy zasadniczo dwoma przyciskami. Jeden służy do realizowania uderzeń standardowych, a drugim parrujemy ciosy oponentów. Parrowanie jest tu bardzo ważne, ponieważ odpowiednio przeprowadzone pozwala nam zbijać pasek Ki – swoistej wytrzymałości – adwersarza, co natomiast otwiera go na bardziej mordercze ciosy. Odpowiednie prowadzenie batalii jest kluczowe, bo gracz również posiada Ki i należy dbać o to, by zawsze było na możliwie jak najwyższym poziomie. Można też ułatwić sobie nieco pokonanie przeciwnika (albo grupy), skradając się i stosując skrytobójstwo. Nie jest ono tak rozbudowane, jak w Assassin's Creed, ale również skuteczne.
Prócz wyprowadzania ataków i parrowania, robimy też pożytek z bloków oraz uników, a wisienką na torcie jest broń dystansowa, jak np. łuki, shurikeny oraz strzelby. By zwyciężyć trzeba autentycznie wszystkim posługiwać się dobrze oraz umiejętnie rozwijać zdolności prowadzonego przez nas bohatera. Drzewka dotyczące kilku podstawowych cech, jak siła czy zręczność, są naprawdę rozbudowane i sprytnie ze sobą połączone. Do tego wiele skilli dotyczy posiadanego oręża i pośrednio lub bezpośrednio wpływa na to, jak z niego korzystamy.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler