The Dark Pictures Anthology: The Devil in Me (XBOX X/S)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (1)Kupię (0)

The Dark Pictures Anthology: The Devil in Me (XBOX X/S) - recenzja gry


@ 20.11.2022, 22:24
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

The Dark Pictures Anthology: The Devil in Me to swoiste "grande finale" pierwszego sezonu przygodówek od Supermassive Games. Czy zasługuje na miano najlepszej spośród pozostałej trójki? Niekoniecznie, choć to nadal solidna i przyzwoita produkcja, która - co więcej - wprowadziła i zmodyfikowała kilka mechanizmów.

Supermassive Games poprzez The Devil in Me zamknęło pierwszy sezon swojej flagowej serii The Dark Pictures Anthology. Skoro mamy do czynienia z finałem, to zapewne dostaliśmy coś ponadprzeciętnego; coś, co zasługuje na miano "grande finale". Nie do końca! Chociaż to nadal bardzo przyzwoity horror, a dodatkowo deweloperzy utrzymali dobrą passę.

Akcja The Dark Pictures Anthology: The Devil in Me osadzona jest we współczesności, poświęcając - zgodnie z wykreowaną tradycją - wyłącznie prolog na historyczną referencję (XIX-wieczną w tym przypadku). Przenosimy się na zaniedbaną wyspę, gdzie znajduje się replika tajemniczego hotelu z końcówki lat 1800., który założył niesławny pierwszy seryjny zabójca w historii Stanów Zjednoczonych - Herman Webster Mudgett znany też jako H.H. Holmes. Wcielamy się w grupę reporterów zwabioną przez niejakiego pana Du'Meta wizją nakręcenia poruszającego i mrocznego reportażu o Holmesie. W tym celu udają się do "Zamku Morderstw" nie spodziewając się, że odtworzone pokoje i ich tajemnicze pułapki nie są tylko na pokaz.

Czwarta odsłona The Dark PIctures nie zaskakuje (chyba, że jest to wasze pierwsze podejście do tej serii). Widok zza pleców bohatera, gęsta atmosfera, kilka jump scare’ów i minigierki QTE. Co nie znaczy, że deweloperzy nie próbowali nieco innego podejścia. Czuć delikatny powiew zmian, głównie przejawiający się jako odejście od nachalnych sekwencji quick time event, co było emblematyczne dla poprzedniczek. W The Devil in Me jest ich dosłownie kilka; policzyć można je na palcach jednej ręki.

Dużo więcej uwagi poświęcono pozostałym mechanizmom, czyli eksploracji, logicznym minigierkom (tutaj jednak projektanci ostrożnie podeszli do tematu, oferując de facto jedną zabawę powtórzoną kilkukrotnie), a przede wszystkim narracji - ta wydaje się być najpłynniejsza, kiedy zestawimy ze sobą wszystkie odsłony tego cyklu. Wątki kolejnych postaci urywają się w najbardziej intrygujących momentach, a każdy z nich ma dobrze wyważony “czas antenowy”, który ponadto jest - u każdego z protagonistów - odpowiednio naszpikowany akcją i klimatem. Dzięki tej równomierności kilkugodzinna przygoda (bardziej siedmio lub ośmio) angażuje i nie pozostawia niedosytu. Co istotne, teraz protagoniści posiadają coś na wzór ekwipunku, przechowując tam drobne, lecz niezwykle użyteczne przedmioty - Charlie ma kartę, dzięki której może otwierać szuflady czy niewielkie zamki; Erin posiada bezprzewodowy mikrofon zbierający dźwięki z otoczenia (np. zza zamkniętych drzwi); a Mark dla przykładu - aparat fotograficzny. W kilku miejscach poukrywano też itemy, które ulepszają niejako posiadany przez nas sprzęt - chociażby lepszy obiektyw dla aparatu Marka. Oprócz tego w trakcie odkrywania nowych lokacji możemy natykać się na szereg narzędzi pozwalających np. przeżyć danej postaci - decyzja o tym, kto z dwójki bohaterów będzie go przenosił może zaważyć na dalszych wydarzeniach.

Sam scenariusz jednak jest najprostszy spośród poprzedniczek. Trudno mieć jednak o to pretensje do scenarzystów - “czwórka” bowiem celowo osadzona została w takiej konwencji. Jest to coś na pograniczu serii filmowej Piła, a szeregu innych psychologicznych horrorów. Oponent jest jasno nakreślony od samego początku, wiemy z kim się mierzymy; ma fizyczną, jak najbardziej realną postać - można go zranić, obezwładnić lub przechytrzyć. Tajemniczy wielbiciel H.H. Holmesa ma jednak nad nami jedną, kluczową przewagę - zaprojektował cały budynek, mając pod nadzorem niemalże każde pomieszczenie. Co automatycznie czyni z nas aktorów w jego pokręconej sztuce.


Screeny z The Dark Pictures Anthology: The Devil in Me (XBOX X/S)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
1 kudosroxa175   @   23:38, 20.11.2022
Gry z tej serii mają bardzo fajny klimat. Te wybory powodują, że trzeba się dobrze zastanowić przed podjęciem decyzji, czasem nie ma na to czasu, a i tak w ostateczności, w poprzedniej części przypadkowo uśmierciłam połowę postaci. Szczęśliwy Mniej QTE oceniam zdecydowanie na plus, bo czasami zdarzało mi się robić przez chwilę coś innego niż patrzeć w ekran(przez brak możliwości przeklikania dialogów), a tam już coś zdążyło się wydarzyć. Mimo paru minusów i tak z przyjemnością zagram i w tą część. Uśmiech