Contra: Operation Galuga (PC)

ObserwujMam (0)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

Contra: Operation Galuga (PC) - recenzja gry


@ 04.04.2024, 15:59
Marcin "bigboy177" Trela
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!

Contra: Operation Galuga to remake gry z poprzedniego stulecia. Czy twórcy podołali zadaniu odtworzenia tego pamiętnego klasyka? O tym w naszej recenzji.

Contra: Operation Galuga to kolejna odsłona popularnej – choć obecnie nieco zapomnianej – serii strzelanek 2,5D, z którą wielu naszych czytelników miało najpewniej kontakt jeszcze za czasów legendarnego Pegasusa. Jeśli od tamtej pory nie mieliście okazji z tytułem obcować, to wreszcie może się takowa nadarzać. W sklepach zadebiutowała bowiem wspomniana na początku produkcja, a o tym, czy warto zdecydować się na jej zakup opowiadamy w niniejszej recenzji.

Zacząć wypada od tego, że Contra: Operation Galuga to projekt dość nietypowy. Twórcy postanowili bowiem przygotować dla nas coś nowego, ale jednocześnie dość mocno wzorowanego na pierwszej części cyklu. Można rzec, że mamy do czynienia z remakiem/rebootem, ze wszystkimi zaletami i wadami tego rozwiązania.

Contra: Operation Galuga to – jak wspomniałem – strzelanka 2,5D, w której akcję obserwujemy z boku. Twórcy zabierają nas tu w podróż, na którą składa się w sumie 8 miejscówek, a z których większość fani pierwowzoru powinni znać. Podróż zaczynamy na wyspie, a przemierzamy m.in. wodospad oraz wnętrze obcego organizmu. Walczymy ponadto na pokładzie pędzącego pociągu. Żeby nie było tak, że twórcy poszli na łatwiznę, są też całkiem nowe miejscówki oraz widać zmiany w oryginalnych. Żeby Wam nie psuć zabawy, nic na ich temat nie będę jednak pisał.

Od początku dostrzec można, że choć wszystko zostało przeniesione do współczesności, materiał źródłowy nie został odrzucony. Projekty poziomów – tych starych przynajmniej – się poniekąd pokrywają, mechanika rozgrywki jest bardzo podobna do tej z oryginału, a i bohaterowie (Bill Rizer oraz Lance Bean) są nam dobrze znani. Dostali oni co prawda możliwość gderania oraz kilku towarzyszów, ale niczego rewolucyjnego tu nie ma. Nadal mamy do czynienia z shoot'em upem, w którym brniemy w jednym kierunku (lewa, prawa, dół lub góra), nie możemy zawrócić i strzelamy praktycznie do wszystkiego, co pojawi nam się w celowniku.

Żeby nadać kontekst wydarzeniom, twórcy przygotowali nieco kliszowy scenariusz. Nie będę się o nim rozpisywał, bo niczego zaskakującego tu nie ma, ale muszę wspomnieć, że akurat bez tego elementu grałoby się zdecydowanie lepiej. Misje rozpoczynamy i kończymy nudnymi scenkami przerywnikowymi. W ich trakcie słyszymy jakieś tam dialogi i pojawiają się różni bohaterowie, ale sekwencje te są w większości nudnie przygotowane (często statyczne) i tylko bezcelowo opóźniają zabawę. Wiem, że deweloperzy chcieli dodać coś od siebie, ale nie tędy droga.


Screeny z Contra: Operation Galuga (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?