Suicide Squad: Kill the Justice League (PS5)

ObserwujMam (1)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (1)

Suicide Squad: Kill the Justice League (PS5) - recenzja gry


@ 08.02.2024, 10:37
Filip "zubal22" Sudoł

Dawno tak dobrze nie bawiłem się w tak słabej grze. Co niestety tylko świadczy o tym, jak zmarnowano potencjał na coś naprawdę świetnego.

Nie jestem fanem Marvela, ani DC. Nie kręcą mnie komiksy oraz filmy o gościach w przyciasnych rajtuzach, z jednym tylko wyjątkiem - Batmanem. Lubię od czasu do czasu obejrzeć coś o Mrocznym Rycerzu, który notabene jest jedyną postacią z całej superbohaterskiej kanonady jaką jestem w stanie tolerować na tyle, by nie czuć znużenia podczas seansu. W grach to jednak inna bajka, bo jedną z moich pierwszych, a zarazem ulubionych gier po dziś dzień jest Batman: Arkham Asylum od studia Rocksteady, które od momentu premiery przeszedłem wielokrotnie i za każdym razem z przysłowiowym bananem na ustach. Potem było równie znakomite Arkham City, w którym spędziłem chyba jeszcze więcej czasu, no i w końcu Arkham Knight, który nawet w 2024 roku trzyma bardzo wysoki poziom w kwestii grafiki, fabuły, narracji oraz rozgrywki. Wiele współczesnych gier akcji nie jest w stanie nawet nawiązać z nim równej walki.

To mówiąc na Legion Samobójców czekałem tylko i wyłącznie ze względu na fakt, że mowa o tytule Rocksteady. Ligę Sprawiedliwości, a raczej jej poszczególnych członków kojarzę, jednak jej lore oraz historia są mi kompletnie nieznane. Do całego projektu podchodzę zatem jako ktoś zielony w temacie, ale znający dorobek stojącego za tą produkcją studia, do którego, jak miałem nadzieję do samego końca, uda się twórcom nawiązać. Jaka zatem jest to gra? Czy Rocksteady stanęło na wysokości zadania? Zapraszam do recenzji.

Welcome to Metropolis!


Suicide Squad: Kill the Justice League to trzecioosobowy looter-shooter, z silnym na aspekt wieloosobowy. Całość rozgrywa się w uniwersum DC Comics, zaś sam tytuł stanowi również fabularną kontynuację Batman: Arkham Knight. Za projekt odpowiadają zresztą jego deweloperzy, uznane brytyjskie studio Rocksteady, które w ramach współpracy z wytwórnią Warner Bros. porzuciło dotychczasowy kierunek tworzenia gier poświęconych przygodom Mrocznego Rycerza i obrało nową drogę rozwoju.

Legion Samobójców dla odmiany oddaje nam do zabawy nie herosów, a złoczyńców - Harley Quinn, Deadshota, King Sharka oraz Kapitana Boomeranga, którzy wychodzą z Arkham Asylum z podstępnie wsadzonymi w głowy bombami i pod przymusem wybuchowej niespodzianki z olbrzymią ochotą zgadzają się na podróż do Metropolis. Tam też tworzą tzw. Task Force X - oddział skrojony do samobójczej misji zabicia skorumpowanych przez Brainiaca superbohaterów z Ligi Sprawiedliwości, którzy zagrażają życiu mieszkańców Ziemi, gdy rzeczony złoczyńca zdecydował się na przeprowadzenie kosmicznej inwazji.

Opowieść i postaci


Fabuła rozkręca się dosyć szybko. W ciągu zaledwie paru minut od sceny zachipowania ukrytych bomb Harley i spółka trafiają do Metropolis, gdzie zastają chaos, zniszczenie, gości w przyciasnych rajtuzach latających po niebie oraz patrzący na to wszystko z góry wielki statek czaszkę zwany Brainiaciem. Nie mija godzina, a doświadczamy już bezpośredniego spotkania z Zieloną Latarnią, Batmanem, Flashem i Wonder Woman, a jedynie Superman chowa się przed nami, czekając na dalszy moment tej opowieści.

Całość ogólnie jest prowadzona z wielkim luzem, humorem w dialogach między postaciami z Legionu oraz megalomańskimi i przesyconymi patosem monologami antagonistów tj. Batmana czy Zielonej Latarni. W tle pojawiają się starzy znajomi z serii Batman: Arkham, jak Człowiek-Zagadka oraz Pingwin, z którymi związane są aktywności poboczne.

Niestety nie jest jednak całkiem różowo, bo większość zadań pobocznych, scen przerywnikowych, dialogów mniej ważnych NPC-ów oraz momentów, w trakcie których pojawia się Amanda Waller - szefowa Task Force X - to prawdziwe utrapienie dla uszu i umysłów istot myślących. Naprawdę ciężko mi pojąć, jak  Rocksteady, znane z doskonałej narracji oraz ciekawie prowadzonej fabuły mogło dopuścić do tego, by w ich tytule pojawił się taki zalew mało charyzmatycznych postaci, nie dość że antypatycznych, to jeszcze zwyczajnie nieciekawych oraz irytujących swoim zachowaniem i odzywkami.

Jeszcze gorzej to wszystko wygląda, gdy weźmiemy pod uwagę, że Kill the Justice League to bezpośredni sequel do Arkham Knight. W związku z tym wraca Batman, bo widocznie po paru latach bez cudzej krwi na rękawicach zaczęło mu poważnie czegoś brakować. Człowiek-Zagadka znowu pojawia się znikąd i rozstawia swoje zagadki i trofea przed członkami Legionu (ambicja życia tego człowieka), Pingwin oczywiście okazuje się być jedynym dostawcą broni w Metropolis, Aaron Cash teraz jest pachołkiem, dla którego wykonuje się codzienne zadania (jak to w grze-usłudze), zaś jego ikra rodem z cyklu Arkham prysła jak bańka mydlana. Ponadto powraca też Poison Ivy! A w zasadzie jej klon czy coś w ten deseń, bo Rocksteady widocznie nie potrafi poprowadzić fabuły bez wtrącenia jakiegoś wątku z roślinami, jako wybawienia dla ludzkości.

Najgorsze jest jednak to, co zrobiono z samym Batmanem, bo po zakończeniu Arkham Knight twórcy zamiast dać mu spokój, to obsadzili go do roli jednego z tych złych w nowej grze. Tylko skąd pomysł, by historia stanowiła sequel do serii Batman: Arkham? Suicide Squad absolutnie na niczym nie zyskuje, a powiedziałbym, że jedynie traci przez nawiązania do gier z cyklu poświęconemego Mrocznemu Rycerzowi. Nowi gracze spoilerują sobie tamte produkcje zupełnie niepotrzebnie, bo ich znajomość jest zwyczajnie zbędna, jakiekolwiek wspominki postaci na temat zamierzchłych wydarzeń są tu wstawione mocno na siłę i nie mają żadnej wartości, a sama opowieść to nowa fabuła, która czerpie z całego uniwersum DC. Jak dla mnie, zupełnie niezrozumiała decyzja Rocksteady, które nie sprostało zadaniu stworzenia ciekawego opowiadania z naprawdę niezłego konceptu, jakim jest polowaniem na Ligę Sprawiedliwości. 9 lat czekania na coś takiego ciężko nazwać inaczej, jak rozczarowaniem!


Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosBarbarella.   @   13:38, 09.02.2024
No i dobrze. Jeżeli świetnie się przy tym bawiłeś to znaczy że kupię tę grę i postaram się bawić przy niej przynajmniej nie gorzej. Ja również nie jestem fanką Marvela i jeszcze żadnej gry z tego Uniwersum nie zaliczyłam. Niedawno obkupiłam się w Batmany więc ta gra by do nich nawet pasowała ale nie wiem czy wstawię ją chronologicznie po Arkham Knight. Oczekując na tę grę liczyłam na charyzmatyczne, dość nietypowe jak na superbohaterów postacie, sporo dobrej rozpierduchy i humoru sytuacyjnego. Z recki wynika że to wszystko dostanę. Natomiast jeśli chodzi o fabułę no i tak nie oczekiwałam że mnie to wciągnie no bo to fabuła odrzuca mnie od marvelowskich filmów. Cieszę się więc że nie jest tak źle jak by to wynikało z komentarzy przedpremierowych i grę na pewno kupię ....oczywiście jak mocno zejdzie z ceny.
0 kudosKerberos   @   18:45, 09.02.2024
Cytat: zubal22
Naprawdę ciężko mi pojąć, jak Rocksteady, znane z doskonałej narracji oraz ciekawie prowadzonej fabuły mogło dopuścić do tego, by w ich tytule pojawił się taki zalew mało charyzmatycznych postaci, nie dość że antypatycznych, to jeszcze zwyczajnie nieciekawych oraz irytujących swoim zachowaniem i odzywkami.

Dzięki ludziom z Sweet Baby.

Ach, ta inkluzywność... xD
1 kudosIgI123   @   14:42, 10.02.2024
Cytat: Kerberos
Cytat: zubal22
Naprawdę ciężko mi pojąć, jak Rocksteady, znane z doskonałej narracji oraz ciekawie prowadzonej fabuły mogło dopuścić do tego, by w ich tytule pojawił się taki zalew mało charyzmatycznych postaci, nie dość że antypatycznych, to jeszcze zwyczajnie nieciekawych oraz irytujących swoim zachowaniem i odzywkami.

Dzięki ludziom z Sweet Baby.

Ach, ta inkluzywność... xD
A daj spokój. Nie tykam żadnej gry do której Sweet Baby przyłoży rękę. Hatfu na wokeness.
0 kudosLucas-AT   @   18:10, 10.02.2024
Czekam na jakieś godzinny dokument na YouTube w przyszłości odnośnie przyczyn zamknięcia Rocksteady i co się tam działo za kulisami przez ostatnie 8 lat. To wygląda jak ich pierwsza gra, po której się ogarnęli i zrobili Arkham. A nie na odwrót. Ta gra to krok wstecz względem Arkham pod chyba każdym względem.